20.09.2014 "Tarnów-Wielki Rogacz 2014" - Etap V
Mimo zwodzących prognoz pogody...
...nikomu nie przychodzi do głowy by jakiś tam deszcz pokrzyżował nam plany związane z zaliczeniem, kolejnego - V-tego już etapu akcji Tarnów-Wielki Rogacz 2014. Zaplanowana trasa na ten etap to Młyńczyska - Przełęcz Snozka. Granatowe chmurki próbują straszyć - ale nie nas. My potrafimy się przeciwstawić! Dla takich szczytnych przedsięwzięć pogoda musi być dla nas wyrozumiała. Cieszymy się zatem, że mimo tych straszących chmur deszcz się nas boi i stara się do nas nie zbliżać. No, a według naszych info od tych, którzy musieli zostać w domu: w Tarnowie strasznie leje... O jakże nam ich przykro… (no wcale się z nich nie śmiejemy).
Startujemy z Młyńczysk, bo tam właśnie - choć wcale nieoczekiwanie zakończyliśmy poprzedni etap. Skoro więc tu zaczynamy, to przyjrzyjmy się bliżej tej miejscowości. Jej nazwa pochodzi prawdopodobnie od licznych młynów znajdujących się na tym terenie przed laty. Najbardziej znaną atrakcją turystyczną okolicy jest 13-metrowy krzyż milenijny i położone nieopodal niego stacje Drogi Krzyżowej, wg projektu Andrzeja Pasonia ze Starego Sącza, ulokowane na przełęczy Cisowy Dział. Dalej podążamy w kierunku Modyni. To jeden z najwyższych szczytów w Beskidzie Wyspowym, potężnie wypiętrzony nad otaczającymi dolinami potoków Zbludza i Jastrzębik. Okazale prezentuje się zwłaszcza od strony zachodniej, jej czarna i zalesiona sylwetka przypomina grzbiet wieloryba. Szczyt jest zwornikiem dla trzech długich grzbietów: Jasieńczyka, Piechówki i Okręgu, dochodzących aż do doliny Dunajca. Niegdyś na szczycie znajdowała się drewniana wieża triangulacyjna, toteż miejscowi mówili na nią Patryja. Trianguł został zwalony przez silną wichurę na początku lat osiemdziesiątych XX w. Sam szczyt jest zalesiony, ale panoramę w kierunku zachodnim można zobaczyć z poręby przy szlaku niebieskim na przełęcz Ostrą. Na kopule szczytowej, od strony płn.-zach. wychodnia skalna z inskrypcjami, wyrytymi prawdopodobnie przez okolicznych mieszkańców.
O Modyni pięknie pisał Kazimierz Sosnowski w swym wiekopomnym przewodniku po Beskidach Zachodnich: Dość daleko od kolei odsunięta i mało uczęszczana ta góra. Od północy stroma i dzika, buczyną aż po podłużny wierzchołek zarosła. Po jej zachodnim podnóżu toczy się gościniec Tymbark - Zabrzeż, który między Zalesiem, a Zbłudzą przewija się przez malowniczą gardziel górską.
20.09.2014 - "Tarnów-Wielki Rogacz 2014" - Etap V - (fot. Artur Marć)
Sama góra nie ma w sobie nic osobliwego, natomiast jej zalesiony wierzchołek daje widok niespodziewanie piękny. Ciągnie się bowiem na jego południowym skłonie duża, obsiana owsem polana (na tej wysokości rzecz wyjątkowa) z której w stronę południową widok nadzwyczaj daleki i okazały na trzy fale gór...” Z Modyni śmigamy w kierunku Kamienicy. Nasz niebieski - przebiega przez rynek tej miejscowości i prowadzi w kierunku południowym przez osiedle Klenina do doliny Ochotnicy. W Ochotnicy zmuszeni jesteśmy uzupełnić płyny, bo nie można się odwodnić… Zatem chwila przerwy, przy Delikatesach, nawadniamy się, konsumujemy kanapki… No i dalej! Śmigamy na Lubań (1211 m). Zacny to szczyt, bo już od 1860 kuracjusze ze Szczawnicy wyjeżdżali chłopskimi furkami pod jego wierzchołek. W 1912 wyznakowano pierwszy szlak turystyczny z Krościenka. Przy Samorodach w latach 1936-1939 Tatrzańskie Towarzystwo Narciarzy wybudowało schronisko turystyczne o około 100 miejscach noclegowych. Podczas II wojny światowej służyło głównie partyzantom i ukrywającej się przed Niemcami okolicznej ludności, był tu punkt etapowy i zaopatrzeniowy polskich partyzantów. W odwecie Niemcy 24 września 1944 r. spalili schronisko, przy okazji zabijając dwóch partyzantów. Kolejne schronisko zbudowane zostało przez PTTK w latach 1973–1974 na polanie Wyrobek (Wyrobki), na południe od szczytu. Była to bacówka - mały obiekt przeznaczony dla turystyki kwalifikowanej. Spłonęła doszczętnie w styczniu 1978 r. Kamienne fundamenty i piwnice po obydwu tych schroniskach istnieją do dzisiaj. Na polanie działa od lat 60. XX w. studencka baza namiotowa Lubań. Czynna jest w miesiącach wakacyjnych. Początkowo należała do BPiT Almatur z Krakowa, a obecnie do krakowskiego Oddziału Akademickiego PTTK. Zawsze prowadzona była przez przewodników ze Studenckiego Koła Przewodników Górskich w Krakowie. Nocować tutaj można we własnym namiocie, lub w dużym bazowym. Są namioty-stołówki, zadaszona wiata, wodę czerpie się ze źródełka położonego na południowych stokach Lubania (przy szlaku turystycznym na przełęcz Snozka). Jesteśmy dumni, bo nasza koleżanka Gosia rezyduje w lecie i zawsze możemy liczyć na żurek i wspaniałe naleśniki. No, a żeby tak zaczarować klimat Lubania to warto wspomnieć, że według ludowych podań Lubań to miejsce przeklęte i magiczne zarazem. Miejscowi czarownicy toczyli tutaj między sobą spory.
20.09.2014 - "Tarnów-Wielki Rogacz 2014" - Etap V - (fot. Artur Marć)
Po wypowiedzeniu przez jednego z baców-czarowników straszliwego przekleństwa całe stado owiec wraz z juhasami zapadło się pod ziemię. Podobno w dniu św. Jakuba (25 lipca) z tego miejsca wydobywają się spod ziemi okrzyki juhasów i dzwonki owiec. No strach się bać… Ale nam pora kierować się w stronę czekającego busa, by wrócić do domku. Śmigamy więc do przełęczy Snozka. Tam jeszcze kilka fotek „organów”. No, bez skojarzeń. Chodzi o znajdujący się w pobliżu 13-metrowej wysokości pomnik-rzeźba autorstwa Władysława Hasiora poświęcony, jak głosiła inskrypcja na leżącym obok głazie: Wiernym synom Ojczyzny poległym na Podhalu w walce o utrwalenie władzy ludowej. Odsłonięty został w 1966 r. Pomnik ten zwany jest organami, gdyż został zaprojektowany w ten sposób, aby wydawał dźwięki podczas podmuchów wiatru. Inskrypcję na pomniku skuto, ale sama rzeźba została odrestaurowana, mimo że wielu mieszkańców domagało się jej usunięcia. Wspomnieć jeszcze w tym miejscu muszę (ponieważ mam sentyment do braci Węgrów) - to właśnie tędy, kiedyś tam prowadził trakt na Węgry. Wreszcie docieramy do busa, co niektórzy padnięci, ale na pewno wszyscy zadowoleni.
Ale na koniec rozpoczyna się najlepsze… Niby wszyscy zmęczeni, co nie znaczy że brak energii. Jej pokłady, potrafią się wydobyć nawet z najbardziej wyczerpanych organizmów. I właśnie ta energia skupia się na… Kani Stanisława (Nie mylić z: http://pl.wikipedia.org/wiki/Stanis%C5%82aw_Kania). Nasz kolega zafascynowany tak uroczym grzybkiem postanowił pochwalić się nim w domu. No jednak najpierw Kania musiała zaliczyć busa i nasze towarzystwo. Oj działo się! Kania rozochociła całego „busa”. Sypały się pomysły na przyrządzenie zacnego grzyba. Nasze dziewczęta z zachwytem patrzyły na ten cudowny okaz. Nie wiedzieć czemu padały takie teksty jak „ale trzon” i tym podobne - mam nadzieję, że bez podtekstów. Sypały się również przepisy, była tradycyjna bułka tarta, ciasto naleśnikowe Gosi… no, ale wygrała kurkuma... Skoro wygrała ok. Nie żebym dociekał. Ale niechcący zobaczyłem, jaki to afrodyzjak. No to teraz tylko zazdrościć Stasiowi…
Kolejny etap szczęśliwie zaliczony. Dumni jesteśmy, bo to trochę wydłużona trasa. Cieszymy się. No i czekamy na kolejny. A tych co, coś opuścili, albo dopiero zobaczyli nasze przedsięwzięcie, serdecznie zapraszamy do kontynuowania, bądź nadrabiania naszej akcji: Szlak: Tarnów-Wielki Rogacz. Odznaki czekają…
Przemysław Klesiewicz
20.09.2014 - "Tarnów-Wielki Rogacz 2014" - Etap V - (fot. Przemysław Klesiewicz)