Wieże na Eliaszówce i na Słowacji, czyli sobota w Beskidzie Sądeckim...

Gdyby sporządzić statystykę odwiedzanych przez nas pasm górskich to niewątpliwie Beskid Sądecki zajmował by w niej poczesne miejsce. Przyczyny są dwie. Pierwsza to bliskość geograficzna Beskidu Sądeckiego - z Tarnowa dojazd tam zajmuje niewiele ponad godzinę. Natomiast druga przyczyna to niewątpliwy urok tych gór. Od ponad wieku badane i zagospodarowywane są celem wycieczek mieszkańców Małopolski i innych regionów kraju. Gęsta sieć szlaków i kilka schronisk, w połączeniu z dogodnym dojazdem powodują, iż nawet niewprawni turyści mogą cieszyć się tymi górami. Ostatnimi zaś czasy w polskiej części Karpat można obserwować nowe zjawisko - prawdziwy wysyp wież widokowych. W Beskidzie Sądeckim, obok powstałej kilka lat temu wieży na Radziejowej, powstała kolejna, tym razem na granicznej Eliaszówce. Można mieć zastrzeżenia do tego rodzaju „upiększania” beskidzkich wzniesień, ale ich plusem jest podniesienie walorów widokowych zalesionych na ogół szczytów.
Zatem gdy tylko dowiedzieliśmy się o finalizacji inwestycji na Eliaszówce, wycieczka na ten szczyt stała się priorytetem. Wielu z nas było wprawdzie już wcześniej na nim, ale nowa wieża nadawała wędrówce dodatkowy smaczek. Jak się przekonaliśmy, nie jedyny. Po minięciu Bacówki na Obidzy weszliśmy na szlak graniczny i wtedy okazało się, iż ta rzadziej odwiedzana część Beskidu Sądeckiego jest we wrześniową sobotę dość zatłoczona.


12.09.2015 - Wycieczka na Eliaszówkę w Beskidzie Sądeckim - (fot. Artur Marć)

 

A to wszystko za sprawą odbywającego się właśnie Biegu 7 Dolin. Raz po raz przed Eliaszówką mijają nas mocno już zmęczeni biegacze. Przyznać trzeba, że 100 kilometrowy bieg po górach to spore wyzwanie. Wyprzedzający nas mają już w nogach około 60 kilometrów. Ten słuszny dystans widać już na ich twarzach. Pod wieżą na Eliaszówce jeden z nich prosi o pomoc przy wyciągnięciu napoju z plecaka. Po nawodnieniu biegacz rusza dalej. Życzymy mu powodzenia, ale też gdy zniknął za drzewami szlaku granicznego wyrażamy obawy, czy ten dystans go nie przerośnie...
Tego pewnie nigdy się nie dowiemy. Za to z całą pewnością możemy po wyjściu na wieżę stwierdzić po raz kolejny, iż Beskid Sądecki to góry nie tylko bliskie, ale także malownicze. Wprawdzie najwyższa w Beskidzie Sądeckim Radziejowa skrywa swój wierzchołek w chmurach, ale pozostałe dobrze nam znane wzniesienia i urokliwe polany zdają się być na wyciągnięcie ręki. Na horyzoncie mamy Pasmo Jaworzyny Krynickiej, także wielokrotnie przez nas zadreptane. Rozpoznajemy kultową Niemcową i wznoszący się tuż obok niej Wielki Rogacz. Rok temu przemierzaliśmy niebiesko znakowany szlak z Tarnowa na Wielki Rogacz właśnie. Uczestnicy wszystkich etapów tego sztandarowego w obchodach roku 90-lecia PTT w Tarnowie przedsięwzięcia mogą pochwalić się pamiątkową odznaką. Krąg zdobywców tej odznaki stale się powiększa. Ostatnio dołączyli do niego Teresa i Zbyszek Jankowscy. Nie może być zatem lepszego miejsca do wręczenia odznaki Teresie niż miejsce z którego Wielki Rogacz widać jak na dłoni.


12.09.2015 - Wycieczka na Eliaszówkę w Beskidzie Sądeckim - (fot. Artur Marć)

Honory czyni Janusz, pomysłodawca odznaki. Gratulujemy Teresie. Zbyszek z racji dzisiejszej absencji będzie musiał poczekać na możliwość pochwalenia się odznaką.
Po krótkim odpoczynku zmieniamy kierunek marszu. Wkraczamy na Słowację, przecinając szlak pątniczy do miejsca objawień na polanie Zvir. Maszerujemy zrazu lasem, by po kilku kilometrach wyjść na rozległe łąki pomiędzy Litmanovą, a Kremną. Łatwo dostrzec różnicę pomiędzy naszym Beskidem Sądeckim, a Górami Lubowelskimi, gdzie się właśnie znaleźliśmy. Tutejsze łąki są wciąż wykorzystywane w wypasie. Nie zarastają tak jak u nas w Beskidzie Sądeckim czy w Beskidzie Niskim.
Tuż przed rysującymi się po prawej Diablimi Skałami skręcamy w lewo. Nie ma jednak powodu obawiać się piekielnych mocy. Wszak jesteśmy przecież „w zasięgu” Sanktuarium Matki Boskiej Litmanowskiej. To szlak wymusza na nas zmianę kierunku. Nasza dzisiejsza trasa przypomina elipsę, a my właśnie zaczynamy zmieniać kurs i z powrotem kierujemy się ku polskiej granicy.
Szosa wiodąca z Piwnicznej do Starej Lubowli, którą przekraczamy w rejonie Przełęczy Vabec jest półmetkiem naszej dzisiejszej wędrówki. Za przełęczą zaczynamy łagodne podejście na Ośli Wierch. Wbrew nazwie jednak, zamiast tych sympatycznych zwierząt cieszących się sławą niezbyt mądrych, spotykamy puszczone samopas stado krów. Te z kolei nie mają ochoty na bliższą znajomość z nami i czmychają w krzaki. Gonić ich nie zamierzamy, bo też naszym oczom ukazuje się coś znacznie ciekawszego.


12.09.2015 - Wycieczka na Eliaszówkę w Beskidzie Sądeckim - (fot. Artur Marć)

To Radziejowa, niewątpliwa Królowa Beskidu Sądeckiego, z rzadko przez nas oglądanej południowo-wschodniej strony. Pogoda, która na Eliaszówce pozostawiała sporo do życzenia zaczyna nas rozpieszczać. Jest słońce, jest błękit, są góry, więc jest także radość. Zwłaszcza gdy niedostatek wysokości n.p.m. można nieco nadrobić wspinając sie na siano uformowane w sporej wielkości kostki. Wszak z góry świat zawsze prezentuje się lepiej...
Nasza dalsza wędrówka w stronę granicznego Popradu wiedzie przez piękną buczynę karpacką. I znów mijamy wieże. Nie są to jednak wieże widokowe, lecz niezbyt wysokie i niezbyt solidne wieże myśliwskie. Sądząc po ich ilości myślistwo jest narodowym sportem na Słowacji. My preferujemy raczej bezkrwawe łowy, zaś do zwierząt celujemy jedynie lufami naszych lustrzanek. Trawersując wierzchołek o nazwie Nad Skalnou „ocieramy się” o deszcz. Opady są niezbyt obfite, to raczej lekka mżawka, ale dzięki niej schodząc ku Popradowi możemy nacieszyć się jeszcze tęczą. I nie chodzi tu wcale o klub sportowy, którego prezesem był niejaki Ryszard Ochódzki, ale jak najbardziej o prawdziwe i kolorowe zjawisko atmosferyczne. Zjawisko, którego nie można podpalić, ani zdemontować.
Na nowo wybudowanym, choć jeszcze nie otwartym moście na Popradzie w Piwnicznej przystajemy do zbiorowej fotki. Obliczamy o ile skróci się nam dojazd w Tatry i w inne pasma górskie na Słowacji. Po raz kolejny uśmiechamy się szeroko. Czyż może być lepsze zakończenie wyjazdu w góry, niż myśl o kolejnych wyjazdach?

Artur Marć


12.09.2015 - Wycieczka na Eliaszówkę w Beskidzie Sądeckim - (fot. Artur Marć)

Współpraca

 
Reklama
 
Reklama
 
Reklama
 
Reklama
 
Reklama
 
Reklama
 
Reklama
 
 
 
 
 
 

RABATY DLA CZŁONKÓW

Reklama
 
Reklama
 
Reklama
 
Reklama
 
Reklama
 
Reklama
 
Reklama