4 marca 2012 roku, niedzielnym porankiem wraz z dwunastoma członkami i trójką sympatyków PTT w Tarnowie wyruszyliśmy do malowniczego zakątka pienińskiego. Tradycyjnie o 7 rano wypatrywaliśmy białego busa z panem Januszem za sterami i pierwszymi śmiałkami zabranymi z przystanków po drodze. Zakotwiczeni na pokładzie ruszyliśmy w stronę przygody. Zaczął się dla nas nowy dzień, który wypełniały humorystyczne i barwne historie Basi, rozbawiające nas i nastrajające do dobrej zabawy. Nadszedł czas na pierwszy, a zarazem ostatni przystanek przed wyprawą na stacji benzynowej w Łącku, gdzie rozległ się szelest papieru zawiniętego z kanapkami i zapach świeżo mielonej kawy, którą Zbysiu wniósł ze sobą na pokład, wprawiając nas w jeszcze lepszy nastrój. Jaworki. U bram Wąwozu Homole profesjonalne aparaty przewodników uwieczniły nas, miłośników gór i przygód. Po sesji w promieniach słońca i lekkim mrozie, który zlepiał płatki śniegu w jednolitą całość, a nawet w lód wyruszyliśmy na szlak. Lód jest przebiegły w swych zamiarach i zdołał podciąć skutecznie niejednemu z nas nogi, co rozbawiało mnie do czasu, aż sama na własnej skórze przekonałam się o jego ignorancji do stąpających. Prawdą jest, że góry uczą pokory. Dla tych, którzy odkryli tajemnicę i chylą czoła przed majestatem ich piękna i surowości, góry odwdzięczają się wielokroć. Odpowiedzialność i troska o każdą osobę i szczegół przewodnika Jurka sprawiła, że mogliśmy swobodnie, bez zbędnego bagażu trosk i niepewności, poruszać się po szlaku. Tam gdzie kończy się cywilizacja i zasięg naszych komórek, możemy liczyć tylko na siebie, dlatego dobrze jest być w gronie przyjaciół. Zostawiając w dole codzienność, przy śmiechu Basi, Asi i celnych ripostach Darka, mogliśmy cieszyć się widokami wapiennych skał wąwozu i płynącym potokiem Kamionka, przez który przerzucono metalowe mostki. Związane z tym miejscem są legendy o ukrytych skarbach. Jednak bez odpowiednich map i sprzętu postanowiliśmy zrezygnować z poszukiwań ukrytych dobrodziejstw.
04.03.2012 - Wycieczka na Wysoką w Małych Pieninach - (fot. Artur Marć)
Zaprawione turystki Basia, Asia i Olga znająca sztuki walki, liderowały naszej grupie, szybkim tempem wspinając się na wzniesienia. Przy lekkim powiewie chłodniejszego wiatru, ruszyliśmy żwawiej za dziewczynami w stronę Wysokiej. Wysoka (1050 m). Zdobyliśmy najwyższy szczyt całych Pienin, położony na granicy polsko-słowackiej, górę zaliczaną do Korony Gór Polski. Kilkoro śmiałków wybrało trudniejszy szlak i w śniegu po pas dotarli na miejsce, gdzie roztaczał się bajkowy krajobraz. Miałam wrażenie, że na wyciągnięcie ręki są Tatry, a wyciągnąć jej nie miałam odwagi, gdyż za barierką była już tylko przepaść. Trzy Korony brylowały nad Dunajcem, a tuż jakby za nimi z "czapą" śnieżną jak celnie zauważyła Basia - Babia Góra. Jurek z Przemkiem wymieniali kolejno nazwy szczytów i pasm. Konwersacjom nie było końca, w między czasie przegryzając słowa kanapkami i popijając gorącą herbatą z termosu. Od kanapek Basi i Darka trudno było oderwać wzrok, misternie wykonane przez Basię z porcją warzyw i szynki, pobudzały nasze kubki smakowe. Nadszedł czas na uroczystość związaną z przyjęciem nowych członków w poczet tarnowskiego PTT. Prężnie utworzyliśmy szpaler z kijków, pod którym obie Basie mogły przy dźwiękach nie wiedzieć czemu Mendelssohna, czołgać się na koniec szpaleru. Popłynęły gratulacje, w blasku fleszy godnie pozowały z nowymi legitymacjami.
VIDEO 16.04.2011 - Wręczenie legitymacji PTT... Basiom - (by Przemysław Klesiewicz)
Zapragnęliśmy iść dalej, ale tylko dlatego, że robiło się już chłodniej, a wiatr nie chciał odejść wraz z ustępującą już zimą. Powoli schodziliśmy ze szczytu by dojść do Durbaszki (934 m) i zatrzymać się w schronisku, na kolejną porcję kanapek i zdjęć. Górski Ośrodek Szkolno-Wypoczynkowy „Pod Durbaszką” (850 m) ukazał się naszym oczom tuż przy stoku narciarskim, na którym szusowało dwóch słowackich narciarzy, którzy przywitali nas radosnym okrzykiem - AHOJ! Przy budynku rozciągały się drewniane ławki oczekujące na strudzonych turystów pragnących zaznać kąpieli słonecznych. Czy otwierając drzwi schroniska ktokolwiek zwrócił uwagę na menu? Otóż nie. Pierwszym pytaniem, które usłyszałam było - gdzie jest pieczątka?! Tak, to ona była celem poszukiwań i radością przybyłych. Ze spokojnym sumieniem wykonanego zadania, ruszyliśmy w górę, gdzieniegdzie wpadając po kolana w śnieg. Powoli dawało znać o sobie zmęczenie i kompletnie bez namysłu zadałam pytanie - czy przed nami jeszcze będą trudniejsze podejścia? W odpowiedzi usłyszałam od Jurka błyskotliwą ripostę - że od Wysokiej nie ma trudniejszych podejść. Idziemy szczytami. Tak, to była szczera prawda. Niebieski szlak oznaczony na drzewach miał tendencje zanikania, a zamiast tradycyjnych malunków, zawieszone były na drzewach wstążki w tym kolorze, które przy powiewie wiatru wskazywały nam drogę. W oddali ukazała się Szczawnica, gdzie pan Janusz, w oczekiwaniu na pasażerów, swobodnie szusował na jednym ze stoków. Każdą minutę jego spóźnienia aby nas odebrać z umówionego miejsca, tłumaczyliśmy tym, że musiał wykorzystać karnet. Niedaleko nas również zdawało się słyszeć w odstępach kilku minut szum nart. Po stoku szusowali pasjonaci nart, a my, przystanąwszy minutę, dopingowaliśmy ich wzniosłymi okrzykami – Dawaj! Dawaj! Z sympatią dla dwóch desek pożegnaliśmy stok i udaliśmy się w dalszą, wcześniej obraną trasę. O szybsze bicie serca wprawił mnie widok stromego zejścia przez kamienie pokryte lodem i wystające z ziemi konary. I tym razem pomogliśmy sobie bezpiecznie zejść by położyć obie stopy na stabilnej nawierzchni. Z kołatającym jeszcze sercem, usłyszałam zatroskany głos Darka – zejdź z kadru! Zdjęcie robię!
VIDEO 04.03.2012 - Marsz Mendelssohna na Wysokiej - (by Przemysław Klesiewicz)
Przy stromych zejściach można było liczyć na pomocną dłoń Artura. Również i on robi świetne zdjęcia, które można podziwiać w galerii na stronie PTT. Dalej już było tylko lepiej, las, lód pod stopami i przepaść. Na nasze szczęście obok oblodzonej ścieżki leżał zmarznięty śnieg, w który wbijaliśmy buty, jak się okazało w późniejszej rozmowie, buty drogie i profesjonalne. Szczawnica przywitała nas zamkniętymi drzwiami schroniska, a przecież mieliśmy nadzieję przekąsić tam ciepłą potrawę. Nieubłaganie nadchodziła godzina umówionego odjazdu, dlatego zmierzaliśmy w stronę parkingu. W busie opowieściom, wspomnieniom i planom na kolejne wyprawy nie było końca. Zmęczeni, a jednak szczęśliwi i pełni optymizmu, wracaliśmy przy blasku księżyca w stronę domu. Reasumując, była to jedna z tych wypraw, o których wspomina się latami. Długo przed zaśnięciem zastanawiałam się nad moim zadaniem, jak zrelacjonować przygodę, szum wiatru, zapach drzew, jak opowiedzieć o wędrówce z pasjonatami gór. Przeglądając zdjęcia pospiesznie zamieszczone przez Przemka, uznałam, że każdy kto podziela naszą pasję zapragnie wybrać się gdzieś na szlak z nami. Papież Jan Paweł II mistyk gór, pokazał jak bliżej w nich jesteśmy Boga i jak doskonałe są dzieła Jego rąk.
Kinga Buras
04.03.2012 - Wycieczka na Wysoką w Małych Pieninach - (fot. Jerzy Zieliński)