IV Etap, czyli o zawodnej wierze w mapy...
Wrzesień to czas powrotów. Młodzież, nazwijmy ją młodszą, wraca do szkół. Młodzież nieco starsza wraca do pracy z urlopów. Natomiast górska młodzież spod znaku PTT Tarnów (bez względu na wiek wynikający z metryki) postanowiła wrócić do nieco zapomnianego w nawale innych górskich atrakcji projektu, tzn. rocznicowego przejścia niebieskiego szlaku z Tarnowa na Wielki Rogacz. W ten sposób zawsze młodzi duchem postanowili na początku A.D. 2014 uczcić dziewięćdziesięciolecie jednego z najstarszych Oddziałów PTT w Polsce.
Oczywiście trud przejścia kolejnego, czwartego etapu zaczął się tam, gdzie zakończył się poprzedni, czyli na Przełęczy Św. Justa. To nie była jedyna wspólna rzecz łącząca te etapy. W marcu aura nagrodziła nas wspaniałą słoneczną pogodą, dzięki której niektórzy uczestnicy mogli zaprezentować się w letniej garderobie, spodenkach i koszulkach które na ogół wyciągane są z szafy nie wcześniej niż w maju. No ale sorry, taki mamy klimat, by przypomnieć bon-mot pani (prawie) komisarz europejskiej. Wprawdzie podjeżdżając na „Justa” przebijaliśmy się przez mgłę, ale widać było już, że "tam na górze" panuje słońce i błękit.

06.09.2014 - "Tarnów-Wielki Rogacz 2014" - Etap IV- (fot. Artur Marć)
Startując spod kościoła na przełęczy wreszcie tak naprawdę jesteśmy w górach. Dotychczasowe etapy wiodły nas bowiem drogami (to częściej) i bezdrożami Pogórzy: Ciężkowickiego i Rożnowskiego. Podejście pod Babią Górę oznacza przecież, że jesteśmy w górach, a konkretnie w Beskidzie Wyspowym. Nie, to nie jest pomyłka, Beskid Wyspowy też może się pochwalić „swoją” Babią Górą. Daleko jej oczywiście do położonej w Beskidzie Żywieckim Królowej Beskidów. Ta "dalekość" oznacza nie tylko różnicę w wysokości n.p.m., ale też - nazwijmy to tak - nieco spokojniejszy charakter. Nie musimy się raczej obawiać zdmuchnięcia z wierzchołka, jak na zakończenie sezonu 2013 r.
Zanim jednak zdobędziemy kolejną Babią Górę w swojej górskiej karierze zatrzymujemy się przy rosnących przy drodze malinach. Owocami słynąca ziemia limanowska oferuje nam również śliwki w położonym opodal sadzie. Na chwilę zapominamy o siódmym przykazaniu. Nie ma z nami x. Roberta, więc rozgrzeszenia udzielamy sobie sami, tłumacząc, że te owoce i tak opadają.

06.09.2014 - "Tarnów-Wielki Rogacz 2014" - Etap IV- (fot. Artur Marć)
W malinowym chruśniaku zrywamy przybyłe tej nocy maliny, by odwołać się do spopularyzowanego przez Marka Grechutę wiersza Bolesława Leśmiana. A rozglądając się wokół wpadamy w iście liryczny nastrój. Dookoła nas z mgieł wyłaniają się poszczególne wzniesienia Beskidu i Pogórzy. Nietrudno zrozumieć co miał na myśli Kazimierz Sosnowski, pomysłodawca Głównego Szlaku Beskidzkiego, gdy pewnego ranka na Ćwilinie patrząc na morze mgieł w dolinach wymyślił nazwę Beskid Wyspowy...
Pierwszy dzisiejszy popas wypada przy wieży widokowej pod Jaworzem, podobnie jak dwa lata temu. W takich okolicznościach przyrody zwykła kanapka nabiera niezwykłego smaku. Chcielibyśmy zostać tu dłużej, ale przed nami jeszcze spory dystans i czego jeszcze nie wiemy, swego rodzaju bonus turystyczny.
Zdobyte chwilę później najwyższe wzniesienie Pasma Łososińskiego, czyli Jaworz, jest też najlepszym miejscem na "fotkę z flażką". Wdrapujemy się na kamienny kopczyk na wierzchołku Jaworza i uwieczniamy nasz pobyt. Dalsza wędrówka prowadzi nas grzbietem w stronę nieodległej Limanowej. Meldujemy się kolejno na obydwu wierzchołkach Sałasza. Szkoda tylko, że las porastający Pasmo Łososińskie ogranicza nam wspaniałe widoki.

06.09.2014 - "Tarnów-Wielki Rogacz 2014" - Etap IV- (fot. Artur Marć)
Tuż po południu zbiegamy do Limanowej. Na rynku nagle przestaje nam się spieszyć.
Parasole na rynku zachęcają do schłodzenia się, nazwijmy to izotonikiem na bazie chmielu. Nasze panie wybierają bombę kaloryczną czyli solidną porcję lodów. Po skonsumowaniu zaczynamy rozglądać się za niebieskim szlakiem. W centrum Limanowej brakuje wyraźnie oznakowanej biało-niebieskiej trasy. Na szczęście zorientowany miejscowy naprowadza nas na kurs i na ścieżkę. Znów zdzieramy podeszwy o asfalt. Kolejnym obiektem na naszej trasie przy którym na chwilę się zatrzymujemy jest Cmentarz na Jabłońcu. To reprezentacyjny cmentarz okręgu limanowskiego i co nieczęste wśród nekropolii z I wojny zachowany w bardzo dobrym stanie. Obok siebie spoczywają węgierscy honwedzi, rosyjscy kawalerzyści, strzelcy kajzera i przedstawiciele wszystkich chyba narodowości zamieszkujących niegdyś trzy rozbiorowe mocarstwa. Uwieczniamy na kartach pamięci naszych aparatów zabytkową kaplicę i pomnik płk Muhra.

06.09.2014 - "Tarnów-Wielki Rogacz 2014" - Etap IV- (fot. Przemysław Klesiewicz)
Za cmentarzem zaczyna się najbardziej widokowa część naszej dzisiejszej wycieczki. Na lewo widać przedreptane przez nas kilka godzin wcześniej Pasmo Łososińskie. Nieco z tyłu po prawej na horyzoncie piętrzą się najwyższe szczyty Beskidu Wyspowego - znana z corocznej wielkopiątkowej drogi krzyżowej Mogielica i pobliski Łopień. Za nimi jest też Ćwilin. Zaś przed nami Ostra i Cichoń, i coraz już bliżej do, jak nam się wtedy wydawało, finiszu dzisiejszego etapu na Przełęczy pod Ostrą.
Przed masywem Ostrej zdobywamy jeszcze niewielkie zarośnięte wzniesienie o nazwie Golców. Także i na tym wzgórzu zlokalizowano cmentarz wojenny, pamiątkę po operacji limanowsko-łapanowskiej. Maszerując przysiółkami Siekierczyny, zaczynamy odmierzać już metry do mety na Przełęczy pod Ostrą. I tu przy ostrym zakręcie drogi wiodącej na Przełęcz pod Ostrą czeka na nas niespodzianka, swego rodzaju bonus turystyczny. Szlak, który na naszych mapach odbija w prawo w rzeczywistości kieruje nas w lewo. Szybka konsultacja z Przemka GPSem nie wyjaśnia sytuacji. Ale słowo się rzekło i skoro mamy przejść niebieskim szlakiem z Tarnowa na Wielki Rogacz to skręcamy zgodnie ze szlakiem zastanawiając się gdzie dziś zakończymy wędrówkę.

06.09.2014 - "Tarnów-Wielki Rogacz 2014" - Etap IV- (fot. Artur Marć)
Po ponad trzydziestu kilometrach po Beskidzie Wyspowym musimy jeszcze zmobilizować się do ostatniego podejścia na Jeżową Wodę. Tu czeka nas kolejna konsternacja. Zgodnie z mapami powinniśmy na grzbiecie przywitać się z zielonym szlakiem. Tym razem czeka nas odwrotna sytuacja. Szlak powinien tu być, a go nie ma. Dla nas to jednak już nie problem bo przecież interesuje nas tylko niebieska ścieżka.
Zbiegamy w dół do Młyńczysk, podziwiając masyw Modyni z którym zmierzymy się podczas kolejnego etapu. I znów niespodzianka, tym razem niemiła. W Młyńczyskach na naszych telefonach brak choćby jednej kreski pokazującej zasięg. Nie uśmiecha nam się maszerować do miejsca postoju naszego busa. Korzystając z uprzejmości mieszkańca Młyńczysk, przez telefon stacjonarny łączymy się z naszym kierowcą. Niezawodny Pan Andrzej po chwili melduje się na przystanku pod kościołem w Młyńczyskach. Tym razem już bez przeszkód i niespodzianek wracamy do Tarnowa. Kolejny czwarty etap za nami.
Artur Marć

06.09.2014 - "Tarnów-Wielki Rogacz 2014" - Etap IV- (fot. Artur Marć)